"Hades 2" zachowuje stosunkową prostotę poprzednika, będąc, po prostu, produktem przyjaznym graczowi, zarówno dzięki swojej przejrzystości, jak i humorowi. Design gry jest mistrzowski, od muzyki
Czy zstąpisz ku piekielnej otchłani, czy też wejdziesz na sięgające niebios, ośnieżone górskie szczyty, dostaniesz po gębie, potem w cymbał, a na koniec kopa w cztery litery. Bo ta niemalże syzyfowa robota, jaką jest przemierzanie kolejnych komnat, wybijając na każdym kroku stwory maści przeróżnej, to nie przygoda dla słabeuszy, którzy zniechęcają się po pierwszej klęsce. Tych będzie ze sto. Ale każda porażka jest tutaj i małym zwycięstwem, bo z żadnego nocnego wypadu nie powracamy z pustymi rękami. Cóż, najwyraźniej za punkt honoru ekipa Supergiant postawiła sobie, żebyśmy nie nudzili się ani przez moment. Ba, z początku można poczuć się odrobinę przytłoczonym masą nowych rozwiązań i ogromem roztoczonych przed nami możliwości konstruowania i rozwijania postaci, ale wszystko zaprojektowano intuicyjnie, nie wydzierając serca grze, którą pokochaliśmy. Spokojnie, jest to nadal stary dobry "Hades", tylko dwa razy bardziej.
Supergiant Games
Chociaż nikt tu się z nami nie certoli. Mel, córka Hadesa i Persefony, siostra Zagreusa, bohatera pierwszej gry, od razu rzucona zostaje do rwącego nurtu Styksu. Dowiadujemy się jedynie, że trwa wojna między bogami; Chronos, pan czasu, rezydujący w Tartarze, oblega Olimp, a my mamy go ubić. I to wystarczy. Na jakieś pięć minut. Fabuła bowiem ma mnóstwo pięter, opcji dialogowych jest multum, a relacje między postaciami napisanymi, dodajmy, tak, że klękajcie zaświaty, rozbudowują się z każdym kolejnym runem. Innymi słowy, "Hades 2" to majstersztyk nie tylko na poziomie gameplayu, ale i narracji. Owszem, możemy ogołocić rozgrywkę i przeskakiwać wszystkie rozmowy, zamykać oczy i ziewać na przerywnikach, ograniczając się wyłącznie do nawalanki. Wtedy gra także się sprawdzi i, z uwagi na czystą frajdę płynącą z obcowania z mechanikami, jakie Supergiant proponuje, da mnóstwo zabawy. Tyle że związki między Mel a bogami, półbogami i herosami nie są pretekstowe. Mitologiczne trawestacje dokonują się tutaj na poziomie iście literackim. Choć, oczywiście, przyszliśmy tu bić, nie czytać.
Supergiant Games
Sama gra postacią Mel rożni się od tej Zagreusem na poziomie zasadniczym. O ile chłopak był wojownikiem czystej krwi, o tyle jego siostra to wiedźma, operująca czarami, urokami i uderzeniami wykorzystującymi magiczną moc. Oczywiście podstawowe ataki to te dokonywane którąś z dostępnych broni – a są tu i ostrza, którymi sieczemy niczym thermomix, i topór dla tych, co preferują przyłożyć raz, a dobrze – ale każdy z nich możemy naładować, no i nie wystarczy rąbać na oślep. Komnaty zaprojektowane zostały do rozgrywek nieco bardziej strategicznych, bo narzędzia, jakimi dysponuje Mel, umożliwiają jej, do pewnego stopnia, kontrolę pola bitwy przy pomocy zaklęć. Sama reguła eksploracji pozostała praktycznie bez zmian, aczkolwiek jest tu więcej różnorodności, przeszkody terenowe, opcjonalne przejścia do kolejnych komnat, które należy otworzyć sposobem, a nawet rozgałęziające się ścieżki. Symbol nad bramą, jak poprzednio, powie nam, jakiej nagrody możemy spodziewać się po wyczyszczeniu danego pomieszczenia. Powrócił, rzecz jasna, system darów od napotykanych bogów, które wzmacniają nasze umiejętności, ale te wytracamy po każdej porażce. Zachowujemy za to zdobywane podczas runu surowce, które w naszej kwaterze wymieniać możemy na różne upgrade’y i kupować nowe bronie, a te mają też swoje wariacje. Dodajmy do tego uprawę niewielkiego poletka, łowienie rybek, sklep… Możliwości jest bez liku. Ale najważniejsze jest bodaj to, że otrzymujemy, praktycznie, dwie gry w jednej. Prócz Tartaru możemy wybrać ścieżkę na Olimp.
Supergiant Games
I nie jest to sztuczne nabijanie długości rozgrywki, ale całkowicie świeże doświadczenie, z nowymi przeciwnikami. Z czasem możemy miksować sobie runy, raz wyjść na powierzchnię, raz zejść do piekieł, co zapobiega rutynie. A przy tym wszystkim "Hades 2" zachowuje stosunkową prostotę poprzednika, będąc, po prostu, produktem przyjaznym graczowi, zarówno dzięki swojej przejrzystości, jak i humorowi. Design gry jest mistrzowski, od muzyki Darrena Korba przez projekty postaci, kolorystykę i same pomysły wywołujące uśmiech na twarzy, nawet, kiedy syreny od Scylli spuszczają Mel manto, śpiewając o wydłubaniu jej oczu. Dumałem, jaką ocenę wystawić i czy "Hades 2" faktycznie zasługuje na najwyższą notę, ale prędko się opamiętałem, bo nie ma się tu nad czym zastanawiać, jest przecież i więcej, i lepiej. Wszyscy razem: śmierć Chronosowi!
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu